Rozważanie na podstawie Męki Pańskiej Hansa Memlinga [1]

Męka Pańska Hans Memling

     Usiłowała odnaleźć się w tych wydarzeniach, skupisko ludzi na palcu i skazujący na  śmierć,  tłum ludzi  ciekawych tego co się dzieje, w oddali przerażeni żarliwie się modlą i ostatni   zajęci swoimi sprawami. Pośrodku nich, Człowiek, można oglądać sceny z jego życia: począwszy od ostatniej wieczerzy, skazanie, ubiczowanie, cierniem ukoronowanie, wystawienie na widok publiczny. Tak wiele się dzieje. 

   Stała w środku tłumu, bez emocji, zastanawiając się, gdzie jest jej miejsce, przecież skazany został na śmierć, ktoś dla niej najważniejszy. Jak to możliwe, że ktoś tak jasny i czysty, został skazany? Jeszcze niedawno chciała umierać dla niego, wtedy patrzył na nią z czułością , wiedział, że nie będzie mógł liczyć na nikogo. Przerażona uciekła z miejsca wydarzeń, tłumacząc się niemożliwością wytrzymania, przecież jest słabym tylko człowiekiem dlaczego ma narażać się na śmierć, stając wprost po stronie Mistrza...Na pewno by tego nie chciał, myśli, usprawiedliwiając  w ten sposób  swoje tchórzostwo.
  Widzi, jak niosą krzyż i On stojący w kornie z ciernia, ubiczowany i w płaszczu purpurowym. Ironiczny król. Jezu, tylko nie to, chciała krzyczeć ale słowa w gardle utknęły, przerażenie pomieszane z rozpaczą, pulsuje w jej głowie, a więc jednak , to prawda, to Jego będzie ta droga krzyżowa...

   Tysiące myśli ciśnie się do głowy, wraca pamięcią do chwil spędzonych wcześniej razem z jego uczniami, wspólne wędrówki, spotkania z ludźmi chorymi, uzdrowienia , te jego opowiadania, które zmuszały do myślenia, często myślała, kim On jest? Mówił o sobie Syn Człowieczy i że z Ojcem  jest jedno ... 

   Na placu rozgrywa się wydarzeń ciąg dalszy...Posuwa się wolno za Jezusem niosącym krzyż. Kim On jest? Jak mogła do tej pory Go nie poznać? Ten co uciszał burzę na jeziorze  jednym słowem, rozmnażał chleb i demony mu byłe posłuszne, idzie z krzyżem. Przecież uczniowie mówili, że powiedział im, że będzie cierpiał, że musi umrzeć ale dlaczego aż taką śmiercią? Upada, podnosi się spotyka matkę i kobiety płaczące, ktoś pomaga nieść mu krzyż. Dlaczego nie ja? Myśli przejęta cierpieniem Jezusa i  bólem widocznym  na jego twarzy. Kim jesteś Jezusie? Poniżony i wzgardzony, oszpecony do granic ludzkiej wytrzymałości, idzie pełen godności....  Podbiega z chustą i patrzy w Jego twarz, oczy pełne miłości, bez gniewu i rezygnacji, słyszy:  To ja, Bóg  

 W oddali widać górę, na niej wszystko przygotowane na śmierć, jednak, to nie będzie koniec....
   
        
 






Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co to znaczy być Dzieckiem Boga?

Czy Pan Bóg działa moim życiu?

Czy możliwe jest życie w czystości?