Nienawiść silniejsza niż ogień

Spalenia książek. Chcę zaznaczyć na początku, że nie popieram palenia książek i nie uważam, że nic się nie stało. Natomiast bardziej niż spalenie książek poruszyła mnie zbiorowa histeria, bo inaczej tego nie umiem nazwać.
Nie wiem czy są jakieś intencje, których nie przypisano temu wydarzeniu. Fala hejtu, pogardy, kpiny, pomyj i nienawiści, która wylała się w tamtym czasie i ciągle cieknie, o wiele bardziej mnie poruszyła niż sam fakt, zjawiska światowego, jakim było spalenie książek. Ale oczywiście wszyscy mówimy ja nie hejtuję.
Głęboko mnie dotyka dolewanie oliwy do ognia przez księży katolickich i publicystów świeckich uchodzących za ekspertów od spraw prawdziwości wiary i Kościoła. Prześcigających się w sile określenia szkodliwości skandalicznego zjawiska. Zastanawiam się czy naprawdę chodzi tutaj, o dobro, czy o to, aby wpisać się we właściwy nurt, pozostać na topie. Siła oddziaływania mediów jest ogromna i każdy kto ma tysiące obserwujących, jest tego świadomy, im większa popularność, tym większa możliwość oddziaływania na ludzi. Myślę tutaj szczególnie o ludziach kościoła. Jeden wpis popularnego księdza, rozchodzi się z szybkością błyskawicy, a im bardziej wpisuje się w nurt głównych mediów, tym szybciej.
I tak kontynuując myśl, rozważam moment kiedy czytałam post przepraszający za wydarzenie napisany przez ks. Jarosiewicza , pod którym poraziła mnie ilość komentarzy pełnych pogardy i nienawiści.
W tej ogólnej wrzawie i oburzeniu zabrakło mi głosu rozsądku, który by powiedział. Stop, dokąd zmierzamy z tą nienawiścią.... Jednego księdza znalazłam w mediach , który studził nastroje i miał odwagę tonować ten wrzask i wyjaśniać. Chciałabym wierzyć, że było takich więcej.....
Dotyka mnie grzech w Kościele do żywego. Ale przymilanie się ludzi Kościoła światu, mówienie pod publikę i oczekiwania mediów, powoduje osłabienie mojej wiary, ponieważ mam głębokie przekonanie, że Kościoła nie zabije grzech ale liberalizacja, brak jednoznaczności, rozmycie tego czym jest Ewangelia, czym jest wspólnota ludzi wierzących i zatarcie się granicy w kompromisie ze światem....
Księża, jedni drugich pouczający przy pomocy mediów społecznościowych, ku uciesze gawiedzi. Postępowi katolicy i ciemni katolicy, nawiedzeni i racjonalni. Znający prawdę i nie znający. Katolicy, katolików zwalczający. Naprawdę to pomaga odnowie Kościoła?Naprawdę jesteśmy świadkami Jezusa? Taki obrazek mi się jawi po tych dniach.
Czy głównym problemem Kościoła jest pedofilia, czy może ogólne pomieszanie pojęć i brak tożsamości kapłańskiej? Uderzcie w pasterza, a rozproszą się owce. Brak mądrych, jednoznacznych odważnych, roztropnych, pełnych Ducha kapłanów, zabije Kościół.
Ludzie Kościoła żyjący w układach i zależnościach finansowych, nigdy nie będą głosić Ewangelii ale będą zabiegać o sympatię i poklask tych, od których są zależni, w tym również od popularności medialnej bo ona przekłada się na inne korzyści.
Nie mogę znieść kiedy ludzie nastawieni wrogo do Kościoła, wykorzystują niektórych duchownych i publicystów, do swoich gierek, aby poróżnić katolików między sobą.
W ciekawych czasach żyjemy....Jak mawiają mądrzy ludzie. Nie mogę przestać myśleć o tym co się stało...Jak bardzo jesteśmy podzieleni jako społeczeństwo, a jako katolicy nie mniej, jak pełni złych emocji i jak niewiele trzeba, aby te emocje wypuścić i potem wszystko się dalej potoczyło.
Cóż znaczy wpis na blogu zakonnicy nikomu nie znanej, wobec wydarzeń o światowej randze, a jednak korzystam z możliwości wolnej wypowiedzi.... i myślę, że to, co powinnismy zrobić to gasić pożary, a nie dolewać oliwy do ognia, podsycać i uczestniczyć w utarczkach słownych, tym głośniejszych im większą liczbę mamy obserwatorów, lajków i innego typu odbiorców medialnych. Łączyć, szukać porozumienia i pokoju dla imienia Chrystusa właśnie.
Mam ochotę siostrę uściskać za ten głos.
OdpowiedzUsuńDziękuję Siostro :-).Tak to przeżywam i chciałam dać temu wyraz, chociaż w taki sposób. Pozdrawiam serdecznie.
Usuń