Czy katolik może być krytyczny?

Czy wiara wyklucza myślenie, dociekanie, poszukiwanie? Bo z tym kojarzy mi się krytyczne myślenie. Czasami można odnieść wrażenie, że tak.
Poszukałam definicji słowa krytycyzm i znalazłam w Encyklopedii PWN-u, coś co jest warte zainteresowania: Sztuka rozróżniania, postawa umysłowa i badawcza, postulująca dociekanie racji wszelkich przekonań (również własnych), którą cechuje gotowość do przyjmowania twierdzeń tylko należycie uzasadnionych i sprawdzonych oraz do zmiany uznanych już twierdzeń (lub głoszonych poglądów) wobec nowych, przeczących im faktów. Czy ma to coś wspólnego z brakiem wiary? Czy wiara wymaga od nas biernej uległości, we wszystko co się mówi? Czy wiara zwalania nas od poszukiwań?
Czy stawianie pytań, czasami trudnych jest negowaniem wiary i nauczania Kościoła?
Czy może niepokojem intelektualnym poszukującym uzasadnienia dla tego w co się wierzy lub tego, co rzeczywiście jest dobre, czyli rozróżniania? Myślę, że gdybyśmy nie zadawali pytań sobie i innym nie moglibyśmy się rozwijać. Żyli byśmy w poczuciu: Tak było zawsze, tak inni nam powiedzieli, trzeba to przyjąć i nie zastanawiać się. Co samo w w sobie nie jest złe ale czy wystarczające? Owszem, jest to jakiś sposób na życie. A dociekanie i krytyczne myślenie nie ma nic wspólnego z brakiem zaufania Bogu.
A czy nie jest też tak, że abyśmy mogli przyjąć coś za swoje, uwewnętrznić rzeczywistość rozumianą jako wartość, coś dobrego dla nas, musimy sobie najpierw zadać pytanie o zasadność tej wartości dla naszego życia? Czy naprawdę jest to dobre i jak ja mam to dobro rozumieć?
Czasami spotykamy się z twierdzeniem, że ten kto pyta ma problem z wiarą, bo powinien przyjmować
wszystko tak jak jest i nie zastanawiać się nad tym. W moim przekonaniu jest to magiczne myślenie o
wierze, o Bogu, o relacjach międzyludzkich. W wierze wykorzystujemy intelekt, zakładając, że wszystko jest
darem Boga. Poszukujemy w sposób krytyczny.
Krytyczne myślenie jest czymś innym niż krytykanctwo, niż krytykowanie kogoś lub czegoś, bo nam zagraża, bo się boimy. Krytyczne myślenie prowadzi do rozwoju, a krytyka dla krytyki, zabija i niszczy. Rozróżnienie kiedy chodzi w krytyce o poszukiwanie prawy jest wyrazem dojrzałości i stabilności własnego świata wartości.
W końcu krytyczne myślenie jest niejednokrotnie wyrazem roztropności i pozwala uniknąć prostych rozwiązań w trudnych sytuacjach.
Kończąc, dynamika rozwoju wiary zazwyczaj prowadzi od intelektu do serca. Poznać, pokochać i iść w Jego ślady...
Poznanie zakłada krytyczne myślenie, czy w relacji do Boga, czy drugiego człowieka, poznanie zakłada wiedzę. Czasami jest też tak, że otwiera się najpierw serce ale później też chcemy poznać kim jest ten kto kogo kochamy.
Poznać, aby pokochać. Pokochać, aby poznać, jak bardzo jestem ograniczony w możliwościach poznania.
Podoba mi się to, dziękuję.
OdpowiedzUsuńDziękuje Siostro. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńNiedawno czytałam książeczkę s. Małgorzaty Borkowskiej Oslica Balaama i ona tam zwrócila uwagę na pewne dziedzictwo Oświecenia, które wciąż niesiemy. Otóż Oświecenie jak wiadomo stawiało na rozum, ale - zupełnie błednie - uznało, że rozum jest nie tyle narzędziem, co jakimś bytem i źródłem poznania sam w sobie. I chyba stąd bierze się myslenie, ze wiara oznacza brak rozumnego myślenia :). a Pismo Święte tylekroć podkreśla wartość myślenia... nauczanie Koscioła również. No ale jak wiadomo błedne przekonania zawsze trzymają sie mocno... Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten mądry komentarz. I zaglądanie a mojego bloga.Pozdrawiam serdecznie
Usuń