Być nazwanym po imieniu


   O Zmartwychwstaniu Pana,  już zostało chyba wszystko napisane, co można wymyślić.

  Czy myśleliście kiedyś jak wielkim absurdem musi wydawać się ten fakt, tym którzy nie mają z wiarą w Boga nic wspólnego?
  Ostatnio przeczytałam, że prawdy wiary, nie znajdują racjonalnego uzasadnienia, dopóki nasz rozum nie otrzyma  Łaski, którą nazwałam Otwartym Sercem i Tęsknotą...
  
  Przyzwyczailiśmy się do mówienia i myślenia o Zmartwychwstaniu, w taki sposób jakby to było oczywiste, bez większego osobistego zaangażowania. Było, wydarzyło się, jest święto. 
  Tracimy poczucie, gdzie kończy się tradycja, a gdzie zaczyna się wiara, jako osobista relacja.  Nic nie wynika z kolejnych Świąt  dla dalszego  życia i naszego spotkania z Bogiem, a przecież: Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał daremna jest nasza wiara. 
   Kiedy słucham Ewangelii w ostatnich dniach o kobitach, które przyszły do grobu i o uczniach, którzy uwierzyli, towarzyszy mi myśl, że chodzi o miłość. 

 Uczniowie, powściągliwie i z dystansem podchodzą do rzeczywistości, czy naprawdę ją rozumieli? Chyba musieli wierzyć, że Pan ich nie oszukał, zaufanie, temu którego znali i kochali było ważniejsze niż rozumienie.
Pan będzie utwierdzał ich wiarę i zaufanie, przez swoje ukazywanie się po Zmartwychwstaniu. Czy my możemy poznać Boga, tak jak uczniowie? Tak, czytając Ewangelię i przebywając z Nią, słuchając jej.

Kobiety trochę inaczej przeżywają swoją relację z Panem    

   Maria Magdalena, stała przed grobem plącząc. Jej serce było przepełnione miłością do Pana, nie zastała Go tam, gdzie powinien być. Ktoś powie emocjonalna kobieta. Tak.W Marii jest miłość, niepokój, tęsknota i żal.... 
  Pan odpowiada na to gorące serce mówiąc do niej: Mario!

  Każdy człowiek, kobieta i mężczyzna, pragnie być nazwany po imieniu, chce usłyszeć to osobowe wołanie. To w jaki sposób  ktoś wypowiada nasze  imię,  mówi nam o jego stosunku do nas. 
Pan zna nasze serca i niezależnie od ich stanu, wzywa nas po imieniu. Czy możemy usłyszeć to wołanie? Co słyszymy w wypowiadanym przez Boga naszym imieniu? Czy możemy w to uwierzyć? Czy słyszymy czułą miłość Jezusa, Jego troskę, zainteresowanie naszym życiem?    
 Zmartwychwstanie jest faktem. Jezus żyje!! Czy mam pragnienie odpowiedzi ? 



 Autorem obrazu jest Sieger Koder: Maria Magdalena u Grobu. Źródło:internet

Komentarze

  1. ja naprawdę nie słyszę Boga i nigdy mnie po imieniu nie wolał, nie mam żadnych pragnień żadnych odpowiedzi, o co w ogóle chodzi? normalni ludzie słyszą Boga w ogóle?

    jak patrzę na moje życie, specjalnej troski o siebie też nie zauważam. a to trzeba coś zauważać? jak? gdzie to niby ma być widać, tą troskę i tą milość? w historii zbawienia? Ok, wierze, że była. w sakramentach? ok, wierze, ze są. Ale to nie jest "zauważanie" , "widzenie" ani "slyszenie", bardziej tępa, uparta wiara i przyjmowanie do wiadomości rzeczywistości, w którą wierzę wbrew faktom. widzę kawałek chleba, jakieś obrzędy, ok, wierzę, tak? żadnych dowodów na zmartwychwstanie nie mam, nigdy nie miałam. Powinnam mieć?

    jesli tak, to jakie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest coś takiego jak osobowa relacja z Jezusem. Ufam, że słyszałaś coś na ten temat. Poza tym usłyszeć możemy np. poprzez medytację Słowa Bożego. Ufam, że nie jest Ci to obce, jako osobie konsekrowanej. Tępa, uparta wiara... Może taka jest twoja droga. A może trzeba serce uwolnić. Nie wiem nie znam Cię na tyle, abym mogła coś sensowniej napisać. Wiara może być tez radością, siła i mocą. Nie zawsze musi być udręką.

      Usuń
    2. w ogóle z osobowymi relacjami z u mnie kiepsko. Coś słyszałam, ale chyba nic więcej. No wlaśnie nie lapię, o co chodzi w medytacji Słowa. Ja Slowo czytam i albo wiem, o co w nim chodzi, albo nie wiem, nie widzę sensu siedzenia nad Słowem przez ileś tam minut i czytania go w kółko. Ma to obudzić jakieś emocje, wyobrażenia, skojarzenia czy o co innego chodzi? Bo we mnie takie wpatrywanie sie w Słowo nie budzi nic, czasem znudzenie.

      zawsze jest od czego uwalniać serce, ale czy to jest uwalnianie to naprawdę nie wiem.
      i no wlasnie, u mnie to wszystko dzieje się na plaszczyźnie wiem-nie wiem. płaszczyzna "wyobrażam sobie" albo "moje emocje czują że" nie jest dla mnie plaszczyzną obiektywnie rzeczywistą, której można/warto wierzyć. Może na tych plaszczyznach są możliwe jakieś relacje albo "słyszenie Boga", ale dla mnie to tylko "ty głupia babo sobie jakieś durnoty wyobrażasz, a tak naprawdę nic z tego wcale nie istnieje".

      Poza tym: czy gdzieś w Biblii była mowa o jakichś relacjach z Bogiem? Stawał gdzieś ten Piotr czy Paweł, czy którykolwiek, i mówił kiedyś: "nawróćcie się i wejdźcie w relację osobową z Jezusem, i słuchajcie, jak do was mówi"? Bo mi się wydaje, że mówili zawsze to samo: "uwierzcie, ochrzcijcie się i zmieńcie życie", tyle. Skąd wiec pomysł, że z Bogiem można/trzeba mieć relację? I że Bóg mówi (obiektywnie mówi, nie w mojej poranionej głupiej i kłamliwej wyobraźni) do człowieka tak, że da się Go słyszeć, poza kilkoma objawieniami, które ok, mogły mieć miejsce?

      Usuń
    3. Za dużo tu wątków, abym zdołała odpisać wyczerpująco. Interesuje mnie jednak jaki jest Twój Bóg, w kogo Ty wierzysz? Wierzysz, że Bóg traktuje Cię osobiście? Kim jest Twój Bóg? Pozdrawiam.

      Usuń
  2. nie wiem, Jaki Jest Bóg. wiem, że wszystko, co o Nim mówi moja wyobraźnia, nie jest Prawdą o Bogu. wiem, że wszystkie obrazy Boga, jakie mogę mieć, są tylko kłamstwem.
    wierzę w Boga z Biblii i z katechizmu, tam jest z grubsza napisane Jaki Jest i czego Chce, myślę, że to jest najbliższe Prawdy, o ile na ziemi możemy ją ogarnąć.

    OdpowiedzUsuń
  3. To przejście od obrazu do osoby jest w chrześcijaństwie zasadnicze, tak myślę, wierzę, a nawet wiem...@p

    OdpowiedzUsuń
  4. 1. ale dlaczego i skąd to wiesz?
    2. od jakiego niby obrazu? ja je odrzucam z zasady, wszystkie po kolei.
    3. Oczywiscie, że Bóg Jest Osobą, a nawet Trzema, w czym problem?

    Reasumując: nie rozumiem, na co odpowiadasz.

    OdpowiedzUsuń
  5. nie odpowiadam, próbuję uporządkować, poza tym mam wrażenie że Ty wiesz, tylko sciemniasz erundadelicje :-) @p

    OdpowiedzUsuń
  6. dlaczego masz takie wrażenie?

    to musi być strasznie trudne poruszać się w świecie WRAŻEŃ, nie rzeczywistości? Czy wiara (w sensie relacyjnym) jest w sferze wrażeń?

    OdpowiedzUsuń
  7. potrzebuję obrazu albo jak chcesz WRAŻENIA,, aby wejść w kontakt z osobą... @p.

    OdpowiedzUsuń
  8. ... dodam jeszcze, że z rzeczywistością nie kontaktujemy się bezpośrednio, ale za pośrednictwem zmysłów, tj. wrażeń zmysłowych, dlatego musimy mieć te obrazy i symbole. Jest jeszcze intuicja którą bardzo lubię i rozum, ale to już sfera abstrakcji... :) @p.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z tego wszystkiego, co wymieniasz, znam i umiem obsługiwać tylko rozum, reszta mnie niespecjalnie interesuje. nie muszę mieć żadnych wrażeń, obrazów ani symboli. poruszanie się w takim metnym świecie naprawde musi być strasznie trudne, podziwiam. ale to nie dla mnie.

      Usuń
    2. rozum to domena typowo męska, a Ty jesteś kobietą. Dla mnie oczywistym jest, że zaniedbujesz albo nie rozwinęłaś ważnej sfery osobowości. O pojednaniu mówi się wtedy, gdy prawa strona spotka sie z lewą... mógłbym dosadniej, ale włącza mi się autocenzura :-) @p.

      Usuń
    3. Proszę skończcie już tę dyskusję, która do niczego nie prowadzi. Pozdrawiam oboje.

      Usuń
    4. bez obaw, nie dyskutuję z (autocenzura), którzy twierdzą, że rozum to domena mężczyzn. mam także nadzieję, że nie mam duszy i jestem wybrakowanym chłopcem, który dlatego urodził się bez rozumu i innej części ciala, że wiał zimny wiatr północny. BTW, nie wiedzialam, że rozum się wam w tej części ciala mieści, ale szczegół, warto wiedzieć.

      Usuń
    5. BTW :-) @p.

      Usuń
  9. Pozdrawiam w radości zmartwychwstania. Zapracowanej bardzo radości w moim przypadku (w sensie ilości pracy, a nie zarabiania na radość) ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. a ja sie cie sze ze posluguje sie nie tylko rozumem ale i sercem i wolna wola i innymi zmyslami, wrazeniami, odbieram Boga nie tylko poprzez Ewangelie ale takze w kontaktach z innymi ludzmi /dziecmi. staruszkami. duchownymi/. przez piekno przyrody. i nie koniecznie jakies niezwykle krajobrazy ale wlasnie drobiazgi ktore milo zaskakuja np, w drodze do pracy. odnajduje Go w ogromnej radosci ktora niekiedy ogarnia mnie niespodziewanie i bez jakiejs konkretnej przyczyny, i w ciszy, samotnosci. opuszczeniu,,,,nie slysze Jego slow ale mowi do mnie i jest przy mnie w roznych sytuacjach relacjach odczuciach. i wiem napewno ze trzyma mnie mocno za reke przez cale moje dlugie zycie, Radosci. mi;osci i pokoju wszystkim zycze, i spotkania ze Zmartwychwstalym,,,,Wandzior

      Usuń
    3. Wandziu, dziękuję serdecznie, za to piękne świadectwo.Pozdrawiam Wielkanocnie.

      Usuń
  10. Znowu bliski mi tekst. Choć tak wiele osób (również w rodzinie) uważa zmartwychwstanie za bajkę, a wiarę za głupotę, że jednak swego czasu (jako nastolatka) musiałam wszystko dobrze przemyśleć... Pascha była odkryciem, a powrót do Kościoła wyrwaniem z wielu głupich nałogów. Tak więc na mszę nie idę, bo tak zawsze robiłam i tak wypada, tylko dlatego, że wiem jaka to nędza nie iść i jaka beznadzieja żyć bez nadziei na życie wieczne. I ciągnęło mnie tam mimo wielu złośliwych słów ze strony najbliższych osób. Specyficzne doświadczenie, ale w sumie dobre. Rozumiem dobrze te kobiety, co rano kierowane miłością biegły do grobu :) Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  11. Będąc na Wigilii Paschalnej zastanawiałam się co tak na prawdę powoduje to, że przychodzę do kościoła. Doszłam do wniosku, że po pierwsze problemy. Im ich więcej tym częściej przychodzę do kościoła by w ciszy i spokoju pomyśleć nad ich rozwiązaniem. Po drugie ludzie. Mam wspaniałych znajomych katolików. Po trzecie tradycja. Mimo, że w tym wszystkim brakuje wiary bo gdy słucham tego wszystkiego podczas mszy to odbieram to jak legendę, to nie potrafię odejść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo interesujące, że w ogóle zaczęłaś zastanawiać się nad wiarą. Wiara, wymaga zaangażowania. Nikt nie stał się wierzącym od samego chodzenia do kościoła. Jest to zaproszenie, aby pójść dalej, aby poznać tę rzeczywistość, która Cię delikatne zaprasza i pociąga. Czy zechcesz? Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za podzielenie się.

      Usuń
    2. Nie lubię się angażować jeżeli nie mam pewności, że coś z tego wyjdzie. Jak dotąd nie patrzałam na to jak na zaproszenie. Raczej jak na coś, co budzi we mnie dysonans. Pozdrawiam

      Usuń
  12. Może warto spróbować zaangażować się bezinteresownie, chociażby z ciekawości kim jest Ten, który zaprasza.... Dysonans, który zmusza nas do refleksji jest naprawdę piękny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. No nie wiem czy taki piękny... raczej dyskomfortowy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co to znaczy być Dzieckiem Boga?

Czy Pan Bóg działa moim życiu?

Czy możliwe jest życie w czystości?