Czy Bóg jest sędzią sprawiedliwym?

   Ostatnio obejrzałam filmik, gdzie dwóch młodych elegancko ubranych ludzi przekonywało jednego człowieka, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza a za zło karze i nie należny tego relatywizować.  
    Hmmm....nie miałam okazji zapytać ich czy ważniejszy jest dla nich fakt, że Bóg jest sędzią, czy to, że jest sprawiedliwy, a może o to karanie im bardziej chodziło.

    Nie ukrywam, że myślałam, że czasy takiego postrzegania Boga już minęły ale jak się okazuje historia kołem się toczy. Nawiasem mówiąc, kilka lat temu słyszałam ciekawy wykład na KUL-u dotyczący tego zagadnienia, ks. Sławomir Pawłowski pallotyn, stawiał hipotezę, że w rzeczywistości formuła „sześciu głównych prawd wiary” jest lokalną tradycją katechetyczną, co oznacza, że nie stoi za nią kościelny autorytet papieża lub soboru, a  autorytet biskupa lub konferencji biskupów zatwierdzającej dany katechizm. Można więc stwierdzić, że „sześć głównych prawd wiary” to tradycja polska, nie zaś powszechna.

  Czy neguję prawdę, że Bóg jest sędzią? Nie. Jednak jego sąd nie jest naznaczony ludzkim myśleniem i chociaż, sprawiedliwość u Boga oznacza transcendentną Jego doskonałość, to jednak miłość jest od niej „większa”. Jest większa w tym znaczeniu, że jest pierwsza i bardziej podstawowa. Miłość niejako warunkuje sprawiedliwość, a sprawiedliwość ostatecznie służy miłości, tak czytamy w encyklice św. Jana Pawła II Dives in misericordia.
  A wcześniej jeszcze  Pan Jezus, który w Ewangelii  ukazuje się nam  jako Bóg Miłości i Miłosierdzia, bardziej skory do wybaczania i kochania niż karania i znowu wracam z uporem maniaka, że nasze ludzkie miary i wyobrażenia, nigdy nie oddadzą tego kim rzeczywiście jest Pan.
   Bóg nie chce, abyśmy wchodzili z nim w relację z lęku przed karą ale jako ludzie wolni, którzy wiedzą, że są kochani ze swoim grzechem i dlatego pragną iść za Nim, kochać Go  i upodabniać się do Niego.
Już sam fakt, że Bóg jest kimś niepojętym, nieogarnionym przez nasz umysł, budzi nasze  obawy i lęki, i niech to nam wystarczy. Żadna  relacja zbudowana na lęku przed karą nie jest życiodajna i trwała.
 
  A chrześcijaństwo jest religią relacji, w Duchu Świętym przez Chrystusa do Ojca, która realizuje się w służbie człowiekowi.
 I chociaż Kościół przez pewien okres mówił o Bogu sędzi, w potocznym rozumieniu tego słowa, to jednak w momencie głębszego pochylenia się na Biblią  zaczyna głębiej rozumieć i postrzegać kim jest Bóg, dlatego św Jan Paweł II mówi w tej samej encyklice:
    Kościół wyznaje i głosi nawrócenie. Nawrócenie do Boga jest zawsze owocem „odnalezienia” tego Ojca, który jest bogaty  w miłosierdzie. Prawdziwe poznanie Boga miłosierdzia, Boga miłości łaskawej, jest stałym i niewyczerpalnym źródłem nawrócenia, nie tylko jako doraźnego aktu wewnętrznego, ale jako stałego usposobienia, jako stanu duszy. Ci, którzy w taki sposób poznają Boga, w taki sposób Go „widzą”, nie mogą żyć inaczej, jak stale się do Niego nawracając. Stając się coraz bardziej kochającymi i pełnymi miłosierdzia.

Komentarze

  1. mi to się wydaje że problem jest zupełnie inny. zastrzegam od razu: to mi się tak wydaje, prawda wcale nie musi taka być.

    otóż: nawrócenie dotyczy około 1 procenta ludzi i to są na ogół święci, i oni rzeczywiście mogą służyć Bogu z miłości. Nad kwestią czy to 1 czy 5 tych procent mogę dyskutować, w każdym razie jest to niewielki ułamek.

    pytanie brzmi: a co pozostali. czy rzeczywiście Bóg ich zbawi z miłosierdzia, czy trzeba ich straszyć sprawiedliwością Bożą, żeby żyli jako tako, bo inaczej nie będą żyli nawet zaledwie przyzwoicie? Problem mnie, że tak powiem, interesuje trochę, albowiem mnie dotyczy.

    Nie wiem. Jezus nigdzie nie mówił o zbawianiu wszystkich z miłosierdzia, a parę razy mówił o sądzie. Nigdy nie mówił o zbawieniu za to, że ktoś Go kocha, a parę razy mówił o zbawieniu za to, że ktoś podał komuś wodę do picia, na przykład. Więc próbuję żyć przyzwoicie. na wszelki wypadek. w tym sensie wiara w to, że Bóg jednak jest sprawiedliwy, trochę się opłaca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy podanie kubka wody nie jest miłosierdziem? Jezus mówił nam o swojej miłości do nas,nie tylko mówił ale ją ukazał umierając na krzyżu. Wczytując się w Ewangelię znajdziemy Boga pełnego miłości i miłosierdzia.
      Jezus sam jest Miłością i Miłosierdziem, czy potrzebujemy się Go bać aby w Niego wierzyć? Czy miłość nie domaga się odpowiedzi miłości? Czy wiara się opłaca mi nie...Ale miłość tak, bo nadaje sens mojemu życiu. Znam wielu ludzi, którzy kochają Boga, Jezusa,( i nie są świętymi) i starają się dobrze żyć właśnie dlatego ze są kochani, a nie,dlatego że się boją. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz

      Usuń
    2. Problem polega na tym, że miłość Boga jest trudno dostrzegalna w praktyce życia. Ja mogę (czasem) wierzyć, że jestem kochana, ale to wymaga ogromnego wysiłku wiary, bo w życiu tego nie widać (i zwykle, co tu czarować, wcale nie wierzę, że jestem kochana). W każdym razie rozumiem ludzi, którzy nie potrafią podjąć tego wysiłku i zobaczyć tej miłości.
      Czy dla nas, czy dla takich ludzi wiara w sprawiedliwość nie jest jedynym ratunkiem? bo byśmy się totalnie rozbrykali i zmarnowali?

      Usuń
    3. Myślę,że Miłości Boga można doświadczyć a jeśli nie, zawsze pozostaje nam naga wiara.I zmarnujemy się, jak nie uwierzymy wysiłkiem wiary, trzymając się Słowa Bożego, że jesteśmy kochani,nie wejdziemy w relację ukochanych Dzieci Boga. Zmarnujemy się. Strach przed karą Bożą? W moim odczuciu tak się nie da żyć.

      Usuń
    4. Siostra bezstresowo wychowywana? :) Bo mi na przykład bardzo pomagało w chodzeniu do szkoły przekonanie, że jak ucieknę na wagary, to ojciec da mi w tyłek aż zaświszczy. :)Myślę, że wielu złych rzeczy dzięki temu uniknęłam. Nie podejrzewam, znając siebie, żebym nie poszła na wagary z miłości do rodziców. Ani z przekonania, że to złe i grzeczne dziewczynki tego nie robią. Jednak pasek taty był najlepszym argumentem... wielokrotnie.

      Usuń
    5. Chyba odpowiedziała sobie Pani, dlaczego jej tak trudno doświadczyć miłości Bożej. Można racjonalizować "świszczący pasek taty", ale proszę mi wierzyć rany złego dotyku to jedne z najdotkliwszych.../

      Usuń
    6. Mam inną definicję złego dotyku. Nie uważam, że ukaranie dziecka w odpowiednim wieku biciem po siedzeniu w miarę potrzeby, nie za często i bez katowania i upokarzania jest złym dotykiem.
      Raz oberwałam w twarz. Wiem za co, uważam, że zasłużyłam, gdyby moje dziecko zrobiło to, co ja wtedy, uważam że mój mąż powinien zareagować identycznie. Nie to jest zły dotyk.

      Nie uważam, że byłam (jestem?) źle wychowana. Wręcz przeciwnie, jestem pewna, że z moim wrednym charakterkiem dawno bym zeszła na złą drogę, gdyby nie strach przed paskiem taty. Użyty był może ze dwa razy w życiu, btw. Nie wiem, co by ze mną dziś było, gdybym nie była wychowywana w świadomości, że złe wybory powodują ból siedzenia. Może są grzeczne dzieci i ludzie dobrzy z natury, ok, chociaż w to wątpię. Jestem przekonana, że gdybym ja mogła w całkowicie wolnej woli i bez konsekwencji wybierać dobro lub zło, wybierałabym głównie zło. Jeśli jest we mnie jakieś dobro w ogóle, jeśli potrafię czasem wybrać dobro w życiu, to tylko dlatego, że rodzice mnie tego nauczyli. Czasem boleśnie. To nie za wielka cena.

      Usuń
    7. Chyba się poddam, bo ktoś mi napisał, że święty Ignacy z Loyoli mówi,że jeśli nie miłość to lęk przed karą niech nas nawróci...no cóż, lepszy lęk niż człowiek zatracony...

      Usuń
    8. Być może ma Pani "wredny charakterek", ale Twój Anioł Stróż jest dobry. Pomyśl jak on musiał się czuć wtedy, no wiesz.../

      Usuń
    9. nie rozumiem? Myślę, że mój anioł stróż (a właściwie moich czterech)czuł/czuli się najgorzej, kiedy robiłam coś złego, a nie kiedy za to obrywałam. Zło jest złem, kara nie jest złem. Świadomość istnienia kary nie jest złem.

      Kościół ma "dolną ścieżkę" dla mniej doskonałych, choćby żal niedoskonały, który wystarcza do odpuszczenia grzechów - właśnie ze strachu przed karą albo ze świadomości istnienia kary. Bo to nawet nie chodzi o strach, tylko o świadomość, że muszę się liczyć z konsekwencjami, jakby co.

      I po ostatnie: jakoś nie zauważyłam, żeby dzieci wychowywane bezstresowo miały lepsze doświadczenie miłości Bożej.

      Usuń
    10. "bezstresowo", czyli jak rozumiem dzieci pozostawione same sobie? to może być gorsze niż kary cielesne, gdzie w sposób negatywny miłość i zainteresowanie jakoś się wyraża. Poza tym, zło czynimy zawsze pod pozorem dobra i zawsze z jakiejś przyczyny. Rodzice, choć należy się im szacunek nie są bogami, tak uważam.../

      Usuń
    11. Wszystkie dzieci, bez względu na to, ile mają lat, muszą być traktowane z szacunkiem i godnością. Powinny mieć wpajane zasady postępowania pozwalające na rozwój samooceny, samokontroli i budowanie prawidłowych relacji pomiędzy dziećmi i dorosłymi.

      Usuń
    12. W relacjach dorosłego z dzieckiem muszą być wyznaczane granice i stawiane wymagania. Dzięki ich egzekwowaniu dzieci uczą się odpowiedzialności za to, co robią i jak się zachowują, a także relacji i zasad współżycia z innymi. Dyscyplina nie jest skierowana przeciwko dzieciom, ale przeciwko ich niewłaściwemu zachowaniu./MM/

      Usuń
    13. No i wywiązała się dyskusja o wychowaniu,bardzo ciekawa zresztą.Szkoda,że anonimowa. Ubolewam z tego powodu jak zwykle.

      Usuń
    14. "anonimowa", bo temat delikatny, materia krucha, wręcz intymna. Dyskusja o wychowaniu ma sens, jeśli dzielimy się osobistym doświadczeniem, które nawet "anonimowe" jest cenne niczym "drogocenna perła" zakopana tuż pod miedzą, w czeluści bolesnej niepamięci.../K.

      Usuń
    15. Dziękuję za wszystkie wypowiedzi w tak delikatnej materii. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Nie znałam pochodzenia "sześciu prawd wiary". Ciekawe. Ale w Credo wyznajemy Chrystusa, który przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Problemem jest pewnie wyobrażanie sobie, według jakich kryteriów będzie się odbywał sąd. Generalnie zgadzam się, że takie stawianie akcentów jest mało ewangeliczne. To jest ważny temat. Może podejmę go też na swoim blogu, jak czas pozwoli. Pozdrawiam Siostrę serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Siostro. Wydaje mi się że chyba powinniśmy nadać jakieś nowe znaczenie temu sądowi i mówić o sądzie nie jako karze Boga ale spotkaniu z tajemnicą i transcendencją z Miłością pełną żaru i ognia i to spotkanie jest naszym sądem...Oj,już nie snuję dalszych rozważań. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. "...sprawiedliwość ostatecznie służy miłości" - zgadzam się, miłość Boża jest sprawiedliwa tzn. nie ma względu na osoby, nie jest stronnicza, partykularna, nie można jej zawłaszczyć, kieruje się tylko sobie znanymi prawami, trudnej do pojęcia sprawiedliwości. Bóg kocha jednakowoż wszystkich, różnica jest na poziomie przejawiania się tej miłości, bo każdy z nas potrzebuje czegoś innego w danej chwili, jeden słodkiego przytulenia, a inny gorzkiego napomnienia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za świetne uzupełnienie.

      Usuń
    2. Dziękuję Siostrze w imieniu mojego Anioła Stróża...,któremu na imię Karol! dziś to odkryłem... https://stacja7.pl/styl-zycia/czy-znasz-imie-swojego-aniola-stroza/

      Usuń
    3. Ps 11:5-7
      5. Pan bada sprawiedliwego i występnego, nie cierpi Jego dusza tego, kto kocha nieprawość.
      6. On sprawi, że węgle ogniste i siarka będą padać na grzeszników; wiatr palący będzie udziałem ich kielicha.
      7. Bo Pan jest sprawiedliwy, kocha sprawiedliwość; ludzie prawi zobaczą Jego oblicze.

      Usuń
    4. Potężny jesteś w radzie i wielki w czynie. Oczy Twoje są otwarte na wszystkie czyny ludzkie, by oddać każdemu według jego postępowania i według owoców jego uczynków.Jr 32,19

      Usuń
    5. No cóż św Ignacy z Loyoli miał rację.Jeśli nie miłość to lęk przed karą niech nas nawróci...byleby nas nawrócił do Jego Miłości.
      Nieśmiało cytującemu przypominam,że Stary Testament interpretujemy w świetle Nowego, i może silna ręka Boga jest do pogodzenia z czułą i delikatną ...Pozdrawiam.

      Usuń
  4. moje dziecinstwo i mlodosc uplynely w czasach strachu przed Bogiem i jeszcze wiekszego strachu przed ,,swiszczacym pasem,, mojego ojca. Wiele dlugich lat zajelo mi odnalezienia Boga kochajacego, milosiernego, do ktorego zwracam sie bez leku, ktoremu ufam....w/g mnie strach przed kara dziala na krotka mete , czesto powoduje bunt a napewno wypacza obraz Boga. Codziennie prosze by mnie otulil plaszczem swojej Milosci, i otula i czuje sie kochana i bezpieczna i bezgranicznie ufam Jego milosierdziu. Zaden strach przed kara zaden ,,sedzia sprawiedliwy,, nie jest w stanie przeslonic mi Boga do ktorego biegne z radoscia, ufnoscia prosto w Jego otwarte ramiona - zawsze otwarte kochajace ramiona. Wandzior

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wandziu, dziękuję serdecznie za ten szczery i głęboki komentarz.Pozdrawiam miło.

      Usuń
  5. Ks. Krzysztof Grzywocz na jednej z konferencji powiedział, że "demony to są skopane anioły". Myślę, że warto zapamiętać to zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak jesteśmy skonstruowani, że karzemy się sami, a że Bóg nas takich ulepił to już szczegół:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia", to było za drugim razem, za pierwszym stworzył człowieka jako mężczyznę i niewiastę, z kontekstu wynika że nie był sam...? (por. Rdz 1 i 2)

      "Panie, przymnóż nam wiary" (Łk 17,5)

      Usuń
    2. Jeśli chodzi o dwa opisy stworzenia człowieka, to uważam (przyszło mi na modlitwie), że za pierwszym razem Bóg stwarza człowieka za pośrednictwem innych, np. rodziców, a za drugim już osobiście, intymnie (Rdz 2,7). I co jeszcze warto podkreślić, dopiero gdy "pierwszy człowiek" zda sobie sprawę z własnej marności i nieposłuszeństwa.

      Usuń
    3. W wierze nie chodzi o to co przychodzi nam do głowy, nawet na modlitwie ale o poszukiwanie prawdy o Bogu. To co uważamy nie zawsze jest prawdą. Bóg nie potrzebuje żadnych pośredników aby stworzyć człowieka.

      Usuń
    4. Wspólne szukanie prawdy zakłada, że obie strony są otwarte, nie dysponują gotowymi odpowiedziami. Takie poszukiwanie jest ryzykiem, bo musimy zawiesić własne sądy i otworzyć się na nowość Boga i człowieka. Tak więc, jeśli chodzi o ostatnie zdanie to pozwolę się z Siostrą, nie zgodzić.../

      Usuń
    5. Ważne jest to, co nam przychodzi do głowy, a w szczególnie na modlitwie! Wiara nie może zabronić nam samodzielnego myślenia!

      Usuń
    6. Wiara, nakazuje nam samodzielnie myśleć i poszukiwać....Chodzi o to, że nasze wyobrażenia i wierzenia nie są ostateczne wobec Prawdy. Nasz intelelekt nie jest prawdą absolutną.Pozdrawiam.

      Usuń
    7. Oczywiście że tak, daleki jestem od tego rodzaju uzurpacji, wszak jak napisał Apostoł Narodów:

      "Po części bowiem tylko poznajemy,
      po części prorokujemy." (por. 1 Kor 13,1-13)

      Usuń
  7. "Człowiek nic nie może sam przez się, ale Bóg wszystko z nim może siłą swej łaski." Bł. Zygmunt Feliński

    OdpowiedzUsuń
  8. "Uwierzyć w możliwości Boga"... Jonasz uwierzył, ale co warto podkreślić dopiero "za drugim razem". Tak, wiara i niewiara to siostry, jak Marta i Maria.../

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co to znaczy być Dzieckiem Boga?

Czy Pan Bóg działa moim życiu?

Czy możliwe jest życie w czystości?