Świadek wiary

Wykrzyczał mi uczeń na religii, kiedy mówiłam, że wiara jest relacją z Bogiem. Tylko skąd Ci naukowcy wiedzieli, że tam nikogo nie ma? Zapytałam go, nie zdążył odpowiedzieć bo zadzwonił dzwonek...
Przeczytałam dzisiaj, że święta Matka Teresa z Kalkuty rozmawiała z Bogiem, że odnaleziono notatki, które o tym świadczą, że Pan Jezus poprosił ją, aby założyła zgromadzenie w Indiach dla najuboższych.
Od jakiegoś czasu zastawiałam się jakie doświadczenie Boga musiała przeżyć Matka Teresa, że tak bardzo cierpiała z powodu samotności i opuszczenia, poza tym jej heroizm w służbie najuboższym nie wypływał tylko z ludzkich pragnień i możliwości. Musiał być wspierany przez coś, co nie pochodzi tylko od człowieka.
Pobożni ludzie pukają się w czoło, że przesadzała z tym ubóstwem, a jednak jest to dzieło Boże, co zostało potwierdzone przez Kościół jej kanonizacją i dalszym rozwojem zgromadzenia po jej śmierci.
Pobożni ludzie pukają się w czoło, że przesadzała z tym ubóstwem, a jednak jest to dzieło Boże, co zostało potwierdzone przez Kościół jej kanonizacją i dalszym rozwojem zgromadzenia po jej śmierci.
Na jeszcze jedno pytanie nie umiem znaleźć odpowiedzi, dlaczego niektórzy ateiści tak bardzo kwestionują jej świętość, dlaczego ciągle powraca podważanie sensowności prowadzonych przez nią dzieł i jej sposobu życia? Może dlatego, że gdyby się przyjęło je jako coś wyjątkowego byłoby to dowodem na istnienie Boga?
Świętość sama się broni. Nie, poprzez popularność i uwielbienie ogółu ale poprzez czyny i dzieła, które po sobie zostawia, poprzez styl życia, często wyśmiewany i pogardzany, któremu tak naprawdę nie jesteśmy w stanie sprostać.
Nie umiałabym żyć tak jak Matka Teresa z Kalkuty i jej siostry ale jest ona dla mnie świadkiem wiary i miłości do Jezusa w XX w. Dowodem na to, że wielkie czyny wypływają z relacji z Bogiem, z głębokiego życia z Nim i dla Niego.
"Pewien niedawno nawrócony młodzieniec pyta starca:-Abba, to teraz całkiem będę musiał wyrzec się świata? -Nie bój się-odparł starzec. -Jeśli twoje życie będzie naprawdę chrześcijańskie, świat natychmiast wyrzeknie się ciebie."
OdpowiedzUsuńW kontekście ewentualnego świadectwa wiary przypomniało mi się trafne zdanie o. Wacława Oszajcy, a może przytoczę fragment, bo uważam że warto.
OdpowiedzUsuń"Nasze mówienie o Bogu ma być wyznaniem, a to znaczy, że nie może być nachalnym pouczaniem, ruganiem w imię wartości, zabiegiem socjotechnicznym, propagandą. Nie może być nawet nawracaniem. Deklaracja staje się wyznaniem tylko wtedy, gdy wynika z miłości. Jedynie miłość wyznajemy." (felietony biblijne: UWIERZ MU NA SŁOWO)
Na tym tle widać wyraźnie, że Matka Teresa poszła jeszcze dalej, przeszła od wyznawania wiary do jej urzeczywistnienia /czyt. wcielenia/. Zgadzam się z Siostrom, że tego kroku nie można wykonać o własnych siłach, śmiem nawet przypuszczać, że to nie mogą być ludzkie siły...
OdpowiedzUsuń...może być i tak, że Bóg aby mógł działać zmuszony jest powytrącać człowiekowi wszystkie atrybuty rzekomej jego siły, pozostawiając w całkowitej bezsilności i ciemności. Ktoś mądry powiedział, że gdy my jesteśmy u kresu, Bóg jest u początku. I w ten oto sposób dowiedziałem się, dlaczego tak ważne jest owo złote "pół godziny"! Trzeba wytrzymać, nie ma rady :-)
OdpowiedzUsuńDzięki za te mądre refleksje...,,Złote pół godziny''rozumiem, że to czas modlitwy ?
UsuńDziękuję, tak! Karol de Foucauld napisał nawet, że "Modlitwa to najsilniejsza możliwość naszego działania". I jakoś mi się kłóci to stwierdzenie z powszechnym rozumieniem modlitwy, jako nic nierobienia. "Modlitwa jako działanie" to mógłby być dobry temat na jakąś rozkminę...
UsuńTak, to byłby dobry temat na bloga lub czegoś podbnego...Pomyślę,bo chcę coś napisać o modlitwie. Możliwość działania hmmm
UsuńMam dla Siostry przyczynek do rozmyślań o modlitwie, to może być nawet podpowiedź od Matki Teresy:
Usuń"Nie liczy się co robimy ani ile robimy, lecz to ile miłości wkładamy w działanie"
Dzięki.Pozdrawiam serdecznie.
UsuńDziękuję i proszę o modlitwę.
Usuń