Tu i teraz

   Postanowiłam dzisiaj  być obserwatorem,  a że byłam w podróży, okazji miałam wiele, pomijam piękno krajobrazów, które autentycznie mnie zachwycały, a że miałam głowę  wolną od zbędnych rozmyślań mogłam się nimi cieszyć.

  Tym co szczególnie koncentrowało moją uwagę, to ludzie, a to, spora liczba kolorowych i obcokrajowców w małej miejscowości, z której wracałam i miłe pogawędki znających się mieszkańców, jadących w autobusie w dzień targowy, poza tym, dużo  ludzi wyległo dzisiaj na trasy piesze, bo słonko świeciło i nie było upalnie.

   Dziwiłam się radośnie, specyficznemu akcentowi krakusów, którego  nuta zawsze przyjaźnie mnie nastraja, po czym zdumiona stwierdziłam, jak ten świat się zmienia, bo kobiety są taksówkarzami, a była to pani między 30-40 rokiem życia. Kiedyś to było niebezpieczne ale dzisiaj kobiety niczego się nie boją, prowadziłam rozmyślania, popijając herbatę z cytryną, w dworcowej kafejce, nagle zwrócił moją uwagę młodzieniec siedzący  na parapecie okna, pierwszego piętra,  co on tak robi w dużym mieście, czyżby podziwiał widoki? Ależ skąd, sprawdza co nowego w komórce...

  Inni młodzi chłopcy miło się kłaniają, swoją drogą to ciekawe, że częściej Szczęść Boże mówią chłopcy niż dziewczęta, zawsze zdumiewa mnie to,  za chwilę się okazuje, że Ci chłopcy to Ukraińcy, muzycy. Czas płynie powoli w oczekiwaniu na kolejny autobus...

 Na chwilę staję się obiektem większego zainteresowania, bo mniejsze mam zawsze, z racji habitu. Zaśmiewałam się niemal w głos, czytając sarkastyczne uwagi redaktor Baranowskiej o  osobach ze świadka artystycznego...Spostrzegam nagle, że ludzie siedzący w pobliżu przypatrują mi się z uśmiechem, no cóż...Jak człowiek do innych przyjaźnie nastawiony to i inni postrzegają cię podobnie.

 I na tym kończy się moja obserwacja, że nie wspomnę o pasażerce, która przez trzy godziny raczyła mnie opowieściami ze swego życia, na ile były prawdziwymi sam Bóg raczy wiedzieć...
   Często wam się tak zdarza  chłonąć rzeczywistość tu i teraz? Mnie nie. Zazwyczaj spieszę się, rozwiązuję ważne kwestie życiowe i nie życiowe.
  Czasami, aby poczuć się szczęśliwym,  wystarczy tylko być tu i teraz, w tym co jest, poczuć smak życia.

Komentarze

  1. A może właśnie w otwarciu na inność /i Innego/ tkwi tajemnica szczęścia? Bo kiedy człowiek dusi się we własnym sosie, to trudno mu zauważyć różnicę, poczuć smak nowości życia.
    /Mk 16,15/

    OdpowiedzUsuń
  2. "Może" brzmi relatywnie, "może tak, a może nie". A poza tym myślę, że ludzkie odkrycia i refleksje nabierają rumieńców, gdy jakoś korespondują z Ewangelią, gdy wpisują się w zamiar Boży, zamiar który trzeba odkryć, odkrywać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Boga najczęściej prowadzą nas małe zwykle rzeczy,niekoniecznie wszystko musimy nazywać pobożnie i cytować Ewangelię, aby móc spotykać się z Panem i jego zamiarami wobec nas.Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Dziękuję:) miło mi to usłyszeć z ust osoby zakonnej, podoba mi się ta bezpretensjonalność!

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam czasami tak poobserwować...

    OdpowiedzUsuń
  5. jedynie na urlopie zdarza mi sie tak chlonac rzeczywistosc i byc tu i teraz obecna, przytomna - w tzw normalnym czasie ciagle gdzies gnam, mysle o stu rzeczach na raz a kilka wykonuje jednoczesnie nie mowiac o zatroskaniu, planowaniu czy refleksjach na rozne tematy. fajne to Siostry opowiadanie o jednym zwyczajnym a zarazem niezwyklym dniu - lotwo to wszystko sobie wyobrazic , Dziekuje ze sie Siostra tym dniem z nami podzielila. Pozdrawiam Wandzior

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co to znaczy być Dzieckiem Boga?

Czy Pan Bóg działa moim życiu?

Czy możliwe jest życie w czystości?