Zakonnica też człowiek


  Nie lubię kiedy siostry przedstawiane są w nadmiernie słodkich kolorach, jako równe  babki, do tańca i do różańca, miłe, serdeczne i zawsze uśmiechnięte lub tylko w czarnych kolorach skrzywdzone, przez swoje przełożone (co czasem może mieć miejsce). Bowiem, ani jeden ani drugi obraz, nie pokazuje, czym jest naprawdę życie zakonne.

  Zakonnica też człowiek, ze swoją wielkością i słabościami. Są wspaniałe siostry, mądre, dojrzałe i Boże, pogodne, oddane bez reszty sprawie Bożej i są też słabe, chorujące, z mnóstwem  wad nieraz trudnych do przyjęcia.
  
  Dopiero akceptacja tej prawdy, pozwoli nam rzeczywiście pokochać życie zakonne, takim jakim ono jest w istocie.  Cierpienie jest częścią każdego życia, czy jesteśmy w zakonie, czy żyjemy wśród różnych ludzi, cierpienie nas dotyka, tylko w różny sposób i w różnych aspektach.

  Jednak to, nad czym się ostatnio zastanawiam to pytanie: Dlaczego dziewczęta i kobiety  nie chcą lub boją się podjąć życie zakonne?
   Czy wizerunek Sióstr przedstawiany w mediach, ma na to wpływ, czy są też inne czynniki? I stwierdzam, że oprócz  mediów odnajduję jeszcze kilka innych powodów, które zapewne nie wyczerpują zagadnienia.
 Pierwszą niebagatelną przyczyną wydaje mi się ogólna zmiana wizerunku kobiety, we współczesnym świecie: wykształconej, niezależnej, przed którą świat stoi otworem, mającej prawo do wszystkiego i wszystkich, nie  chcę tutaj napisać, że to jest złe, po prostu status społeczny kobiety uległ zasadniczej zmianie. 

  Drugą sprawą jest rozwój ruchów religijnych wewnątrz Kościoła  i ich zaangażowań w różne dzieła ewangelizacyjne i społeczne, łącznie z wyjazdem na misje, bez konieczności wyboru życia zakonnego.

  I możemy jeszcze tutaj dywagować nad brakiem dojrzałości  związanej z trudnością podejmowania decyzji wiążących na całe życie  i  innymi przyczynami psychologicznymi.

  Jednak wydaje mi się, że jest jeszcze coś bardzo istotnego, mianowicie, stawianie sobie pytania przez nas same:
 W czym  i gdzie powinniśmy dokonywać zmian?
Ponieważ, abyśmy mogły Żyć, musimy się wsłuchiwać w  potrzeby współczesnego człowieka i świata.
Zakony nie żyją dla siebie ale kochają i służą najpierw Chrystusowi, a potem człowiekowi, w konkretnym kontekście społeczno-kulturowym. Niebezpieczeństwem więc pozostaje, zamknięcie się na to, co przychodzi i trwanie w przekonaniu, że my jesteśmy świetne, tylko ten świat taki  zepsuty.

  Błogosławieństwem są dla nas, kryzysy związane z prowadzeniem dzieł, brakiem powołań, nadmiernym odchodzeniem sióstr z życia zakonnego, bo są to znaki, które każą nam zadawać sobie pytania: 
   Na jakie potrzeby współczesnego człowieka nie odpowiadamy, czego brakuje naszemu życiu?

  Czy powinniśmy zrezygnować z radykalizmu życia, aby stać się możliwym do przyjęcia? Nie. Jednak możemy się pytać, czy wszystkie formy tego radykalizmu, dają nam życie, powodują, że jesteśmy bardziej kochające, zaangażowane i pełne miłości bliźniego, czy  nasza relacja z Jezusem jest żywa i dynamiczna, a wyrazem tego jest zapał apostolski?

  Czy nasze życie różni tylko habit, czy chodzi w nim o coś więcej i czy to więcej jest czytelne? Co mamy do zaoferowania młodym kobietom? Czy jesteśmy wystarczająco otwarte na to nowe, które wnoszą ze sobą i czy pamiętamy, że  są one już zupełnie inne niż te, które przyszły dziesięć  czy pięć lat temu. Jak pogodzić  stare i nowe? Jak zmieniać swój sposób myślenia, czynić go bardziej otwartym i elastycznym?

   Myślę, że jako Siostry musimy sobie odpowiadać na te pytania, we wspólnocie i indywidualnie, że refleksja jest czymś koniecznym, abyśmy nie były postrzegane jako relikt przeszłości, hermetycznie zamknięte dziwaczki, bardzo odległe od życia.
  Irytujące jest ciągłe udowadnianie, nie wiem komu, że jesteśmy normalnymi ludźmi....  Autentyczność życia sama powinna  się obronić, wcześniej czy później. W tym życiu lub przyszłym. Nasza Założycielka mówi: Trzymajcie się drogi Kościoła i żyjcie życiem nowym.    



     

Komentarze

  1. Dobry tekst, to po pierwsze! Siostry "nie lubię" uświadomiło mi, że zarówno osoby duchowne jak i świeckie mogą mieć ten sam problem we wzajemnych kontaktach, a mianowicie: PROTEKCJONALNOŚĆ. Osobiście, nie lubię takiego zachowania i traktowania innych. Księża i lekarze przodują pod tym względem. To jest taki udawany mini-szacunek do drugiego, który zajmuje niższą pozycję w hierarchii społecznej. Wydaje mi się, że siostry zakonne są tutaj traktowane podobnie do świeckich, z taką "wielkoduszną" pobłażliwością. Chyba najwyższy czas to zmienić, nieprawdaż Siostro?.../m.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Protekcjonalność w rozumieniu Sióstr, najbardziej mnie irytuje... Nie mam pojęcia jak to zmienić dlatego napisałam ten tekst,z jakiejś bezradności.Pozdrawiam.

      Usuń
  2. To prawda, sprawa wydaje się dość beznadziejna, bo ludzką mentalność zmienić najtrudniej. Nie możemy się jednak poddawać. Napiszę po krótce, "gdzie jest pies pogrzebany", otóż protekcjonalność jest skutkiem traktowania innych poprzez pryzmat roli społecznej. My zaś chcemy być traktowani podmiotowo, tylko dlatego, że jesteśmy ludźmi. Można by rzec, METANOIA potrzebna od zaraz! Dziękuję i równieź pozdrawiam.../m.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda metanoia dokonuje się powoli, mawiają moi mistrzowie, tylko czasami jest natychmiastowa, bo cuda rzadko się zdarzają. Dziękuję za zaangażowanie w komentowanie sprawy.

      Usuń
    2. Zgadzam się, "nie od razu Kraków zbudowano", niemniej jednak cuda się zdarzają, jak np. nałożenie rąk przez św. Pawła w dzisiejszym czytaniu Dziejów Apostolskich. My niby w to wierzymy, świętujemy, ale chyba za mało przeżywamy. Innymi słowy warstwa uczuciowa leży odłogiem, jest traktowana po macoszemu, jako żywioł, któremu nie należy ufać... Taka jest moja opinia./m

      Usuń
    3. Naprawdę wierzę w cuda i w charyzmaty, i w działanie Ducha Świętego, oraz doceniam uczucia :-).I jestem ciekawa kto kryje się za tym Anonimowym - m

      Usuń
    4. Wierzę Siostrze na słowo :-) m.

      Usuń
  3. "Trzymajcie się drogi Kościoła i żyjcie życiem nowym." "Człowiek jest drogą Kościoła" powiedziano podczas II Soboru, a człowiek to przecież przedmiot i podmiot, ciało i dusza. "Żyć życiem nowym" oznacza pamiętanie o jednym i drugim. Myślę, że Matka Założycielka zgodziłaby się z tym.../m.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co to znaczy być Dzieckiem Boga?

Czy Pan Bóg działa moim życiu?

Czy możliwe jest życie w czystości?