Prywatna wiara

Czasami mam wrażenie, że do tolerancji zobowiązani są tylko wierzący, inni mogą mówić co chcą, pisać co chcą i obrażać w najokrutniejszy sposób. Przecież nikt im nie rzuci w oczy o miłości bliźniego. I tak jak znoszenie obelg i bark tolerancji dla wiary publicznie wyznawanej, mogę uznać za część mojego chrześcijaństwa, tak nie mogę się zgodzić, że wiara jest prywatną sprawą tego, kto wierzy.
Myślę, że dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, potrzebujemy przyznawania się do wiary, bez zbędnej ostentacji i manifestacji.
Dać świadectwo nie tylko niewierzącym ale sobie wzajemnie poprzez proste gesty, odmawiam różaniec i nie muszę go kurczowo ściskać w ręku, inni widzą, pozdrawiam sąsiada, którego spotykam w kościele, nie boje się mówić w pracy, że zależy mi na wolnej niedzieli bo chciałabym pójść na mszę świętą, czy mieliśmy odwagę powiedzieć w pracy komuś, że się z niego pomodlimy? Tysiące drobnych gestów, gdzie mogę przyznać się do wiary, do przynależności do wspólnoty. Kto z nas ma odwagę przeżegnać się przed Kościołem, na ulicy? A przecież jest to miejsce poświęcone.
Potrzebujemy wyznawać wiarę przed ludźmi wierzącymi, ponieważ w ten sposób nasza wiara się umacnia, daje nam poczucie przynależności do wspólnoty ludzi wierzących, że nie jesteśmy sami, że są ludzie w codziennym życiu, dla których wiara jest ważna.
Do napisania tej krótkiej refleksji skłoniły mnie również rekolekcje w mojej katolickiej szkole, gdzie młodzi, opowiadali publicznie jak ważne to było dla nich przeżycie. Po ich wystąpieniach, ktoś inny mi powiedział: Nie wiedziałam, że w naszej szkole jest tak wielu ludzi, którzy tak poważnie traktują swoja wiarę.
Za wielki akt odwagi uważam, przyznawanie się do wiary aktorów i dziennikarzy, którzy często bywają z tego powodu izolowani i hejtowani.
Czasami, kiedy mam iść w habicie, w jakieś mało religijne miejsce i mam obawy, ze ktoś powie mi coś przykrego, noszę w sobie odpowiedź, że żyję w wolnym kraju.
Jednak nie przestaje mi towarzyszyć stale pytanie, dlaczego wiara jest tak wstydliwą sprawą, dlaczego w nas jest tyle lęku i niepewności, dlaczego nie jesteśmy dumni, że należymy do Jezusa?
To rzeczywiście niepopularne, tak się odsłaniać. Z drugiej zaś strony zdarza się nam czytać świadectwa wiary i nawrócenia ludzi znanych z pierwszych stron gazet.
OdpowiedzUsuńTak,ciekawe dlaczego tak się dzieje,że boimy się odsłonić.
UsuńPewnie zależy od środowiska. No i to są takie proste rzeczy - jak post w piątek...
OdpowiedzUsuńCzasami zastanawiam się,czy ktoś jeszcze pości w piątek.Pozdrawiam.
UsuńJak się nad tym zastanawiam i na przykład patrzę na pokolenie moich rodziców urodzonych w latach pięćdziesiątych, to myślę, że jednak poprzedni system miał tu duże znacznie. Zaczynając od szkoły kształtował w zwykłych ludziach poczucie, że z wiarą lepiej się nie wychylać. Dom uczył, żeby nie odrzucać, szkoła, żeby nie afiszować się.
OdpowiedzUsuńPotem takie osoby uczyły jeszcze swoje dzieci wypełniać obowiązki religijne, ale nie było w tym przekazywania wiary, bo oni sami nie byli jej pewni. A w każdym razie nie bardzo umieli ją uzasadnić.
Więc ja widzę to jako proces, który zaczął się kilkadziesiąt lat temu, choć pewnie jest bardziej złożony niż tu przedstawiłam.
Zgadzam się,że jest to kwestia wychowania i pewnej mentalności, wyniesionej z lat minionych.Jednak młode pokolenie zaangażowane religijnie, ewangelizujące,w swoich codziennych obowiązkach rzadko ujawnia swoją często głęboką wiarę.
UsuńPewnym jest, że komunizm nauczył nas udawania wiary, bardzo niebezpiecznej dwulicowości, że niby klękamy albo żegnamy się ale to tylko pozory, pusta forma. Z drugiej strony z pewnością łatwiej jest wyznawać wiarę gdy się ma oparcie we wspólnocie, ale i tu istnieje niebezpieczeństwo sprowadzenia wiary do ideologii. Moim zdaniem prawdziwa wiara dotyczy sfery intymnej relacji z Bogiem, Biblia używa tu nawet terminu "obcowanie". Tak więc, chyba podświadomie trochę się wstydzimy, przynajmniej jeśli o mnie chodzi.../m.
OdpowiedzUsuńTo prawda z tą intymnością.Ale to jest już głębszy poziom. Jednak świadectwo publiczne,nie polega na odkrywaniu głębi przed innymi ale przyznania się do Boga w prosty sposób np noszę krzyżyk lub medalik, mam odwagę przyznać się, że wierzę itd.
UsuńTak, te proste gesty także wymagają odwagi, bo możemy się spotkać z ostracyzmem środowiska. Myślę, że przy tej okazji warto by też siebie zapytać, czy jesteśmy gotowi oddać życie za tą afirmację przynależności do Chrystusa? Na razie cieszymy się względną wolnością, ale przecież mogą przyjść gorsze czasy i co wtedy?
OdpowiedzUsuńNie chodzi o gorsze czasy ale o tu i teraz...To naprawdę jest zastanawiające.Pozdrawiam
Usuń